Kino to tysiące światów tworzonych na potrzeby konkretnego obrazu lub wizji twórcy. Rzadko wymaga się od tych kreacji jakiejś wielkiej spójności lub rzetelnego backgroundu. Zresztą trudno oczekiwać rozbudowanej historii i uzasadnienia danej konstrukcji, kiedy czas ekranowy dzieła zamyka się w dwóch godzinach. Jednakże niektórzy twórcy, dbając o swoje wizje, przykładali pewną uwagę, żeby ich światy w mniejszym lub większym stopniu były uzasadnione i trzymały się kupy. Wiele z pozoru ciekawych, młodzieżowych s-f, pomimo spektakularnych zwrotów akcji, często irytowały mnie brakiem zasadności świata przedstawionego.
[blockquote]Kiedy autor/reżyser szasta rozwiązaniami fabularnymi, które oderwane są od świata rzeczywistego, nieuzasadnione żadną logiką, to automatycznie dzieło traci w moich oczach.[/blockquote]
Ostatnim obrazem, z którym miałem wyżej wymieniony problem, to film „Niezgodna”. W tej dystopii występował podział kastowy na 5 klas. Z czego każda z przypisanymi odgórnie zadaniami. Pośród nich była grupa bezczynna i ich jedynym celem było bycie utrzymywanym przez jedną z innych kast. No i wszystko ok, autorka zbudowała sobie uniwersum pod które mogła stworzyć fabułę na własne „widzi mi się”. Jednak nie wyjaśniła skąd miasto bierze prąd, kto szyje piękne garnitury dla jednej z kast, kto produkuje broń itd. W końcu nie było żadnej kasty robotniczej, no ale po co się tym przejmować, skoro jest fabuła, gdzie zawsze coś wybucha i ludzie się leją po twarzach. Zdaję sobie sprawę, że moje zarzuty opierają się o czepialstwo, jednakże względny realizm stanowi zawsze dla mnie duży plus w ocenie filmu. W tym artykule postanowiłem przedstawić 5 tytułów w klimatach postapo, które przyłożyły uwagę do tego, aby świat w swoim szaleństwie był jednak uzasadniony.
Mad Max: Na drodze gniewu (2015)
Ten film w żaden sposób nie musiał pokazywać, iż w tym świecie istnieje jakakolwiek ekonomia. W końcu 90% tego obrazu to pościg. Jednakże początkowe minuty pokazują bazę Immortan Joe z perspektywy uciekającego Maxa. Dzięki tej niewymuszonej scenie dowiadujemy się jak działa społeczeństwo utworzone przez głównego nemezisa. Mamy zarysowane kasty, umotywowane samobójcze zapędy, a także wyjaśnienie po co chwytani są niewolnicy. Ponadto reżyser pokazuje jak kolonia zdobywa środki potrzebne do życia. Ciężarne kobiety dostarczają mleko, w skalistej górze płynie źródło wody, a na szczycie uprawiane są rośliny. Istnieją także dwie inne osady, jedna z nich produkuje paliwa a druga naboje. Nie jest już co prawda pokazane w jaki sposób się to odbywa, ale sugestia reżysera, że cała trójca dzięki barterowi jest w stanie funkcjonować w postapokaliptycznym świecie wystarcza zupełnie. Sceny uzasadniające uniwersum zabierają filmowi 10 minut, a mają ogromny wpływ na odbiór dzieła.
Geogre Miller wraz z upływem czasu ekranowego idzie dalej. Taktyka konwojowa jest rozpracowana i istnieje hierarchia, gdzie każdy wóz ma swoje miejsce. Ponadto Mad Max ma bardzo rozsądnie dystrybucję broni, naboi jest mało na tyle, iż bohaterowie liczą się z ubytkiem amunicji. Jedynie w ołowiowe pestki hojnie obdarzeni są producenci amunicji. Scenarzyści w trakcie filmu popisują się także rozsądkiem podczas używania broni. Ot immortan Joe powstrzymuje się przed użyciem miotacza aby nie zranić jednego z pasażerów. Małe a cieszy. Mam wrażenie, że Miller doskonale wie, iż diabeł właśnie tkwi w takich szczególikach. Szybko przełożyło się to na znaczną ilość Oskarów w kategoriach technicznych.
Pacific Rim (2013)
Można by się zastanawiać, dlaczego film o wielkich mechach znalazł się w artykule na temat urzeczywistniana światów. Już sam pomysł wydaje się na tyle pozbawiony sensu, że aż głupi. Owszem, jednak w szaleństwie Jeagerów jest pewna metoda. Już samo 3 minutowe intro opowiada historię świata przedstawionego. Na dnie Pacyfiku otwiera się portal z którego wychodzą wielkie Kaiju. Niemalże tydzień mija aż udaje się zabić pierwszego nieproszonego gościa, do czego użyto 3 głowic nuklearnych. Broń ta spowodowała wiele przypadkowych śmierci, skażone środowisko i wiele skutków ubocznych. Same zaś Kaiju krwawiły toksyczną krwią, która niszczyła życie. Trzeba było opracować broń zadającą obrażenia obuchowe nie generującą krwotoków zewnętrznych. Rzecz jasna reżyser nie mówi nam o tym wprost w filmie, ale jak łatwo się domyślić powstanie Jeagerów jest uwarunkowane między innymi taką potrzebą. Idąc dalej każdy z Jeagerów jest inny.
Czy to ma sens? Taki zabieg generuje niezwykle wysokie koszty produkcji jednostkowej. Należy zwrócić jednakże uwagę, iż każdy Kaiju był inny. Ryzykownym było by produkować jeden model Jeagera, ponieważ kiedy z wyłomu wyłoniłby się potwór skuteczny przeciwko uniwersalnemu modelowi, to straty w maszynach byłyby przeogromne. Ponadto sprytnie też oddano zmiany w społeczeństwie pod wpływem pojawiających się Kaiju. Na kościach potworów tworzy się nowe budowle. A z kolei ich odchody stosuje się do produkcji nawozów. Świetnie też pokazano fizykę Jeagerów, które ruszają się wolno i masywnie, wręcz proporcjonalnie do swoich rozmiarów. Spokojnie można uwierzyć, iż jeśli takie maszyny istniałyby na prawdę, to właśnie tak by funkcjonowały.
Inwazja: Bitwa o Los Angeles (2011)
Jeden z najpopularniejszych tematów blockbusterów to inwazje z kosmosu. Co za tym idzie, kino nie szczędziło nam różnorakich koncepcji ataków z kosmosu. W większości przypadków obrazy te ukazywały nam konflikt z globalnego punktu widzenia, czego najlepszym przykładem jest „Dzień Niepodległości”, „Battleship”, „ Trasformers”, czy nawet wspomniany wcześniej „Pacific Rim”. Takie ujęcie sprawy często generowało konieczność ukazania sytuacji politycznej, globalnej, a zarazem błyskotliwych rozwiązań. Te zazwyczaj opracowywane były przez tęgie umysły w ciągu kilku dni. Konieczność ukazania szerokiego kontekstu wydarzeń generowało wiele uproszczeń, jednocześnie robiąc z widzów naiwniaków. Inne podejście do tematu miał film Bitwa o L.A., który oglądnąłem z przysłowiowego „braku laku” spodziewając się kolejnej głupiutkiej inwazji.
Tymczasem twórcy zdecydowali się na ukazanie konfliktu z perspektywy jednego oddziału piechoty, który trafia w serce konfliktu. Żołdacy mają rozkaz zniszczenia stacji, jednego elementu tej wojny nie będącego odpowiedzialnym za całość inwazji. Po prostu kolejny punkt na strategicznej mapie, który może otworzyć drogę do zajęcia wybrzeża pod wsparcie lotnicze. Oddział nie wie jak aktualnie wygląda przebieg inwazji. Ich największym problemem jest przedarcie się przez linie wroga stosują wyuczone taktyki CQB, które znają i sukcesywnie aplikują. Twórcy filmu nie zapuszczają się na ścieżki, na których mogliby się zagubić, a zamiast tego dążą wąską ścieżką rzemiosła wojennego. Oglądając film mamy wrażenie, że oglądamy realny konflikt. Obcy są podatni na broń palną, ich uzbrojenie jest różne od ziemskiego, co nie znaczy że lepsze. Tym sposobem stary dobry LAW jest w stanie spenetrować pancerze obcych. Duży plus za oryginalne podejście do tematu.
Snowpiercer: Arka przyszłości (2013)
Filmów o tematyce „Arki” było całkiem sporo. Jednakże to właśnie tytułowy przebiśnieg wzbudził moją największą sympatię. Głównym tego powodem był fakt, iż twórcy pokusili się o przedstawienie aspektu gospodarczego. Pociąg pędzący nieustannie wokół kuli ziemskiej musi być w jakiś sposób samowystarczalny. Scenarzyści poruszają ten aspekt tłumacząc, iż pociąg pozyskuje wodę z wciąganego śniegu, który nieustanie zasypuje tory. Również kwestia żywności, jak na kino s-f, jest całkiem sensowna. Do pozyskiwania batonów proteinowych używa się wszędobylskich karaluchów, a dla bogatszej kasty hoduje się ryby w akwariach z uwzględnieniem okresów rozrodczych. Bardzo fajnym zabiegiem jest uzależnienie pociągu do nowego kalendarza. Otóż na potrzeby pasażerów przyjęto iż jeden rok równa się okrążeniu kuli ziemskiej przez pędzącą maszynę. Także krótko zarysowany podział kastowy ma sens, a kontrola populacji podyktowana ograniczeniem przestrzeni życiowej również nie budzi wątpliwości.
The Girl with All the Gifts (2016)
Ostatni film na tej liście jest najmłodszym dziełem. Umieściłem ten obraz w tym zestawieniu ze względu na sensowne ujęcie zarazy/epidemii zombi-podobnej. Twórcy uzasadnili dlaczego zarażeni poruszają się w hordzie, jakie są stadia rozwoju grzyba i jaka jest jego forma ostateczna. Co najlepsze, jest to bardzo dobrze zaadaptowane z praw natury na potrzeby s-f. Oglądając kolejne deformacje ludzkości miałem wrażenie, że jeśli faktycznie doszłoby do eskalacji tego typu grzyba, to zagłada mogłaby tak właśnie wyglądać. Sposoby obrony ludzkości przed zagrożeniem ujęto całkiem rzetelnie. Są maści, które blokują zapach wydzielany przez gruczoły skórne człowieka, pozwalają stać się bezwonnym dla zarażonych. Również scenerie miejski porośnięte grzybem pozwalają odczuć potężną immersję realności zagłady.
Jak widać filmów próbujących urzeczywistnić świat, w którym się toczą jest całkiem sporo. Jednakże większość z powyższych tytułów przeszła bez większego echa. Wyjątkiem tu jest Mad Max, widocznie kluczowym problemem jest znalezienie idealnego środka pomiędzy widowiskowością a realnością. Mimo wszystko życzyłbym sobie aby twórcy blockbusterów częściej brali przykład z tych mniejszych produkcji. Jak pokazuje przykład Georga Millera i 6 Oscarów które zgarnął Mad Max warto czasem pójść inną drogą.