Tak, tak wiem, zombie są teraz bardziej popularne niż Madonna po skandalu z zakonnicami. W sumie to już się oswoiłem z popularnością mózgojadów i przyzwyczaiłem, że można ich spotkać w wielu dziedzinach popkultury. Nie dziwi mnie zatem pojawienie się kolejnego serialu z najpopularniejszym przeciwnikiem ludzkości – bezmyślnymi truposzami, których przynajmniej tutaj nazwano po imieniu – zombie. Mało ważne czym kierowali się twórcy Z-Nation pisząc scenariusz do serialu, czy była to popularność The Walking Dead czy zwyczajnie moda na zombie. Liczy się to, że mamy kolejną ciekawą produkcję osadzoną w apokaliptycznym świecie zdominowanym przez nieumarłych, którym trzeba „udzielić łaski”.
Z-Nation to serial o przetrwaniu w ponurym czasie apokalipsy, gdzie ludzkość została zarażona wirusem (lub innym syfem), który sprawia, że zaraz po śmierci dostajemy drugą szansę – ale już jako kroczący pośród nieumarłych. Zatem każdy jest potencjalnym zombie, nie musi nawet być ugryziony. W takim świecie grupka połączonych przypadkiem ludzi dowiaduje się, że jest nadzieja. Lepiej – oni sami są nadzieją! Oto przed ich oczyma stoi człowiek, który ma w swojej krwi lek na to całe paskództwo. Więzień, który w zamian za złagodzenie kary poddał się testom nowej szczepionki przeciw epidemii zombie…. Jednej z kilku szczepionek, które wcześniej przemieniły współwięźniów w żywe maszynki do zjadania mięsa. Kryminalista, zwyrodnialec a do tego ignorant staje się ostatnią nadzieją ludzkości na odwrócenie losów apokalipsy zombie. Brzmi znajomo? Zaraz, zaraz … TWD kierunek Waszyngton?
Tak oto staruszek, wojskowy, nieletni, gwardzista wyruszają w drogę, na misję która staje się sensem całego sezonu. Ot dostarczyć tego wkurzającego kajdaniarza do laboratorium, gdzie wypompują z niego całą krew na potrzeby szczepionki przeciw zombie. Brzmi prosto jak przejażdżka kucykiem, jednak w czasie apokalipsy nic nie jest tak proste jak się wydaje.
Ciekawe lokacje w zdziczałym świecie
Description
Ciekawe historie oraz to specyficzne podejście do tematu "z jajem" sprawiło, że z ciekawością odpalę kolejny sezon.Positives
- ciekawe historie
- różnorodność plenerów
- konstrukcja serialu z odrębnymi historiami na odcinek
- ciekawe podejście do tematu "z jajem" i poczuciem humoru
- obywatel "Z" (ciekawa postać)
Negatives
- płascy i stereotypowi bohaterowie
- momentami naiwne podejście do problemu zombie
- skróty fabularne
Apokalipsa w Z-Nation jest paskudna chociaż twórcy nie przesądzają z ponurym nastrojem. Akcja rozpoczyna się 3 lata po globalnym przejęciu globu przez zombiaków na skuter epidemii nieznanego wirusa. Zombie w Z-Nation są szybkie, silne i potrafią polować w grupach. To dużo poważniejsze zagrożenie dla ludzi, niż znane nam z innych produkcji nieudolnie rozpadające się kupy zgniłego mięsa wołające „Brain, brain…”. Owszem, bywają też ułomne jednostki, co może nasuwać myśl o systematyzacji zombie na: mięso armatnie, problematyczne do zabicia oraz pieprzone zombie bossy!
Pomimo dość ponurego krajobrazu i braku perspektyw na normalne życie bohaterowie w Z-Nation nie stracili poczucia humoru i od czasu do czasu przyjdzie nam uśmiechnąć się pod nosem wysłuchując zabawnych tekstów. Nie twierdzę tutaj, że serial jest karykaturą apokalipsy, po prostu ludzie oswoili się z myślą o rychłym końcu ludzkości i podchodzą do tego z dystansem. Dobrym tego przykładem jest turniej strzelecki w jednej z napotkanych wiosek, gdzie zamiast statycznych tarcz są ruchome cele – zombie na etacie.
W czasie podróży, w którą zostaniemy wciągnięci wraz z bohaterami przyjdzie nam oglądać wiele ciekawych lokacji. Są one na tyle zróżnicowane, że jesteśmy w stanie powiązać konkretny odcinek z konkretną lokacją i rzadko zdarza się, by była ona kontynuowana w następnym odcinku. To też po części wynika z konstrukcji linii fabularnej. Z-Nation to serial, gdzie mamy indywidualną fabułę każdego odcinka, która opiera się na wątku głównym, jednak pojedynczy odcinek kończy się zamykając daną historię. Nie zmusza nas do włączenia następnego odcinka, by poznać co tak przestraszyło bohatera i czy właśnie zginął.
Wracając do świata to mamy tutaj mocno zarysowany motyw drogi. Bohaterowie w drodze do Kalifornii, gdzie znajduje się ostatnie aktywne laboratorium wirusowe, przemierzają kawał Stanów, co daje szerokie możliwości zabawy z plenerami. Są bezdroża, opuszczone wioski, rozległe miasta, elektrownie atomowe, tajna baza wojskowa itp. Tak, tak, o lesie również twórcy nie zapomnieli (w końcu to najtańsze w produkcji filmowej tło do potyczek z zombie).
Nie będę rozpisywał się na temat bohaterów, ponieważ w Z-Nation nie ma się co do nich zbytnio przywiązywać, zaznaczę tylko, że są dobrani w sposób przemyślany i atrakcyjny dla widza. Mam wrażenie, że są to uwypuklone pewne stereotypowe charaktery, co niestety nie zmusza widza do rozgrywania ich psychiki. Bardzo spodobał mi się pomysł obywatela „Z” – amerykańskiego wojskowego geeka, który od pierwszego odcinka towarzyszy i wspiera bohaterów ze swojej skutej lodem bazy wojskowej na końcu świata. Genialne!
Niestety główną bolączką Z-Nation jest budżet, a jak wiadomo – brak kasy oznacza ograniczenia. Stąd widać pewne braki w doborze aktorów, momentami uproszczone scenografie, czy ograniczone efekty specjalne. To widać już po pierwszym odcinku, jednak pocieszający jest fakt, że z odcinka na odcinek wygląda to coraz lepiej by pod koniec pierwszego sezonu utracić poczucie amatorszczyzny. To oznacza, że ekipa się uczy i możemy spodziewać się dobrej kontynuacji serii. Widać, że serial łapie wiatr w żagle.
Z-Nation kontra The Walking Dead
Wiem, że porównywanie tytułów może być ryzykowne, jak zestawić z sobą grzybobranie z lotem w kosmos. Jednak zarysuję kilka elementów, na które warto zwrócić uwagę by nie osądzać serialu po odcinku pilotażowym:
- Przede wszystkim Z-Nation to młoda produkcja zrobiona od podstaw przez mało doświadczony zespół i z dużo mniejszym budżetem. Jak wiadomo TWD bazuje na bardzo popularnym komiksie Roberta Kirkmana, więc ekranizacja komiku byłą tylko kwestią czasu.
- Z-Nation traktuje apokalipsę zombie nieco z dystansem i humorem (radioaktywne, świecące zombie czy bobas zombie) to pozycje, które nie miały by prawa pojawić się w TWD, które jest bardziej mroczne i stawiające na „realizm”.
- Wydaje mi się, że w Z-Nation każdy odcinek jest ciekawy, lepszy lub gorszy ale w każdym jest odpowiednia ilość akcji, klimatu, przygody, dialogów i przemyśleń. Nawiązuję tutaj do odcinków TWD, gdzie potrafiło się nie dziać nic … jakby scenariusz rozpisany był na początek i koniec całego sezonu, a środek zapychany nudnymi spacerami.
- Budżet jednego odcinka The Walking Dead wynosi ok 2,7 mln $. Natomiast głównym problemem Z-Nation już wspomniany wcześniej mocno ograniczony budżet, widać to w efektach specjalnych,scenografii, grze aktorskiej i ogólnym odbiorze.
Czy warto się wgryzać
Czas spędzony z serialem można uznać za pozytywnie zaskakujący. Poziom profesjonalizmu widocznie zwiększał się z odcinka na odcinek, lub jak kto woli, z zombiaka na zombiaka. Ciekawe historie oraz to specyficzne podejście „z jajem” do tematu tak mocno już oklepanego, sprawiło, że serial oceniam dość wysokie w zestawieniu z innymi recenzentami. Czy warto obejrzeć? Wg mnie każdy maniak zombie powinien spędzić nieco czasu sam na sam z tą produkcją, by przekonać się, że takiego „zunami” jeszcze w telewizji nie było.
1 Comment
Spike
mnie tez całkiem przyjemnie zaskoczył ten serial,bo wiadomo syfy i asylum to poleczenie mordercze, a tu calkiem calkiem, oczywiście trzeba podejść do tej produkcji z przymrużeniem oka. Zastanawiam sie tez czy Z nation nie wyszedł trochę na zasadzie parodii Walking Dead