Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Prosektorium – martwy punkt na mapie Szczecina

Wszyscy znamy takie miejsca, obok których nie sposób przejść obojętnie. Zarówno to, co stworzyła matka natura, jak i to, co powstało dzięki dokładnej pracy ludzkich rąk, potrafi nas zadziwiać, intrygować, nierzadko wprawiać w zachwyt. Z jednakową fascynacją patrzymy na przejrzyste jezioro ukryte wśród ośnieżonych, górskich szczytów i na zabytkowy, monumentalny, bogato zdobiony ratusz z czerwonej cegły, z iglicami wysokich wież wbijającymi się w błękitne niebo i ciężką, wysoką na kilka metrów bramą z drewna. Zazwyczaj automatycznie stajemy się ciekawi. Co to jest? Jaką rolę pełniło lub nadal pełni? Jakie historie pamięta to miejsce? I z reguły dowiadujemy się suchych faktów o tym, że w jeziorze takim i takim żyje populacja ryb takich i takich w liczbie sztuk takiej i takiej, a w ratuszu wybudowanym kiedyś tam było podczas wojny to i to…

Mało to interesujące, prawda? Aż odechciewa się zagłębiać w temat, zaglądać do środka. Jednak co w sytuacji, kiedy historia danego miejsca nie przyprawia o ziewanie, a naprawdę interesuje? Co jeśli wnętrze niepozornej kapliczki w środku niezbyt zadbanego parku pamięta rzeczy, o jakich nie rozmawia się przy rodzinnym stole podczas obiadu? Podejdźcie bliżej, wygląda ciekawie. Przy wejściu stoi smutny pan z parasolką, zagaduje Was, zachęca do wejścia przez małą dziurę w zamurowanym wejściu, chce oprowadzić. Wchodzicie?

Prosektorium - martwy punkt na mapie Szczecina

Miejsce splamione krwią

Obiekty o charakterze szpitalnym to Mekka dla wielu eksploratorów. Z reguły pokaźnych rozmiarów budynki, w których dawniej leczono i ratowano życie ludzi, są ciekawe, fotogeniczne, nierzadko zachowane w dość dobrym stanie, zarówno pod względem architektury, jak i wyposażenia. Każdy, kto choć trochę zagłębił się w temat „Eksploracji Miejskiej” widział zdjęcia, przedstawiające obłożone kaflami ściany, stoły ze zwisającymi z sufitu lampami albo wózki inwalidzkie w ciemnych korytarzach z mrocznie uchylonymi drzwiami po obu stronach i łuszczącą się farbą na ścianach. Przyprawia to o dreszcze i dostarcza niepowtarzalnych wrażeń, jednak nie każdy obiekt tego typu to miejsce, gdzie leczono ludzi. Są również takie, do których przywożono ich martwych.

Okolica szczecińskiego prosektorium jest niepozorna. Ktoś spaceruje z psem, ktoś inny przejeżdża w pobliżu rowerem, brać dresiarska zeruje browary na murku, słowem – norma. Miejsce jak każde, przynajmniej na pierwszy rzut oka. No bo widzimy tajemniczy budynek za drzewami, widzimy jego zabite okna i zamurowane wejścia z jednym tylko otworem prowadzącym do środka, ale czy samo to wpuszcza do głowy przekonanie graniczące z pewnością co do przeznaczenia tej konstrukcji? Chyba nie. A warto wiedzieć, że obecny park to dawny cmentarz…

Ja sam poszedłem tam przygotowany, z konkretną wiedzą w głowie i konkretnymi zamiarami – dostać się do środka, zwiedzić i nagrać to, co tam zobaczę. I udało mi się, ale nie o tym chcę pisać. Pomówmy o tym, co zastałem wewnątrz prosektorium.

Prosektorium - martwy punkt na mapie Szczecina

Ze śmiercią jej do twarzy

Pomimo widocznych skutków działalności złomiarzy i zaawansowanego stopnia zaśmiecenia, wnętrze prosektorium zaspokoiło moje oczekiwania. Już świecąc latarką przez otwór w wejściu byłem pewny, że nie wchodzę do środka na marne. Że znajdę tam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem na własne oczy. Nie podam Wam tutaj przerysowanego opisu. Nie napiszę, że w powietrzu unosił się zapach trupa, a na kaflach znalazłem plamy krwi. I bez takich dodatków prosektorium zapisało się w mojej pamięci jako miejsce mroczne, z bardzo specyficznym i wyczuwalnym klimatem. Dziwnie było stawać tam w ciemności, świecąc światłem tylko przed siebie. Uczucie, jakby za plecami ktoś był, jakby ta ciemność żyła własnym życiem i nie była zadowolona z tego, że ktoś wchodzi do jej królestwa. Doświadczałem czegoś takiego tylko cztery razy podczas wszystkich moich dotychczasowych eksploracji.

Na parterze znajdowały się cztery stoły sekcyjne, z czego na jeden natrafiłem od razu po wejściu do środka, reszta znajdowała się w dalszym pomieszczeniu. Świadomość, że kiedyś leżały na nich zwłoki, że ktoś kroił na nich martwych ludzi, przyprawia o dreszcze i wprawia w zadumę. Bo przecież każdy z tych ludzi miał swoją przeszłość, wspomnienia i marzenia takie same jak my. I każdy pozostawił po sobie jakąś pustkę, patrząc z góry niematerialnym wzrokiem na własne, zimne ciało, nacinane skalpelem przez człowieka w białym fartuchu.

Na parterze znalazłem również chłodnię na preparaty oraz zwykłą chłodnię, możliwe na zwłoki, bo sąsiadowała z pokojem, w którym były stoły sekcyjne. Wejścia do niej broniły ciężkie, pancerne wręcz drzwi, które mój znajomy pewnego razu dał radę zatrzasnąć. Gdyby ktoś wtedy był środku i padł ofiarą „niewinnego” żartu, mógłby doznać naprawdę mocnych wrażeń, bo innego wyjścia z chłodni nie ma.

Drugie piętro nie jest już tak ciekawe, choć nie twierdzę, że nie warto go zwiedzać. Wprawdzie nie ma tam najciekawszego elementu wystroju, czyli stołów sekcyjnych, ale ich brak nie zabija klimatu. Zwłaszcza, gdy idąc korytarzem nagle spojrzy się nad głowę i odkryje, że zamiast sufitu znajduje się tam ciemny, kwadratowy otwór, prowadzący na poddasze. Żadnej drabiny, żadnych schodów, ot zwykła, a jednocześnie niezwykła dziura w suficie. Znacie takie horrory, w których ktoś zagląda kamerą przez taki otwór, następnie obraca nią powoli i nagle z ciemności wyskakuje jakiś upiór? Jeśli tak to możecie się domyślać jakie odczucia towarzyszyły mi, kiedy wspinałem się na górę. A co tam znalazłem? Całe mnóstwo pajęczyn i pustą przestrzeń między sufitem, a dachem w kształcie kopuły.

Prosektorium - martwy punkt na mapie Szczecina

Creepypasta

Zaraz po tym, jak udostępniłem nagranie z prosektorium na youtube, zacząłem dostawać komentarze od ludzi, którzy twierdzili, że przytrafiła im się dziwna, żeby nie powiedzieć mroczna historia związana z tym miejscem. Czy prawdziwe? Ciężko ocenić. Jedne są wyraźnie zmyślone, inne już nie budzą takiej pewności. Przykładowo, użytkownik akenazy napisał:

„Pamiętam jak jeszcze w latach 90’tych w podstawówce, razem ze smigajem, stulihem i malickim poszliśmy tam po zmierzchu, zaświeciliśmy latarką przez osiatkowane okno..na jednym z wózków leżały w rzędzie poukładane nogi z wbitymi numerkami, na stole marmurowym leżał blady truposz, obok głowa.. a z pod drzwi od strony Osowa wyciekała krwista gęsta ciecz..no i ten smród. Po takiej wycieczce ciężko było zasnąć. Chodziły jeszcze opowieści, że pracował tam pewien lekarz, który polował na takich ciekawskich jak my, złapał raz jednego kolesia, zaciągnął na siłę do środka i kazał oglądać…”

Oceńcie sami na ile ta historia jest wiarygodnie.

A co do smutnego pana z parasolką… cóż, ten motyw jest akurat jak najbardziej realny i przytrafił się moim znajomym, kiedy pierwszy raz zwiedzali prosektorium. Motyw jak z horroru, ale – jak widać – nie zawsze musi się kończyć tak, jak w filmach grozy.

Podsumowanie

Prosektorium przy ul. Wszystkich Świętych bez zastanowienia mógłbym polecić każdemu, kto interesuje się eksploracją miejską lub tylko marzy mu się wycieczka z dreszczykiem. Zwłaszcza, że jest to jedyny obiekt tego typu w Szczecinie.

1 Comments

  • Karol
    Umieszczone 8 listopada, 2015 w 9:53 pm

    Dobre,dobrze napisane i fajnie wyreżyserowane.Szacuneczek.

Zostaw komentarz