Jedna z popularniejszych wizji końca ludzkości to inwazja obcej cywilizacji, gdzie nieznana, inteligentna rasa pozaziemska wpada na naszą malutką planetę i przepuszcza ludzkość przez wielką maszynkę do mięsa. Jak z takimi walczyć? Opcji widzieliśmy już wiele, równie dużo jak rodzajów wyższości rasy pozaziemskiej nad ludzką. Jednak to, co zobaczyłem w produkcji Douga Limana „Na skraju jutra” zaskoczyło mnie totalnie. Obcy nie tylko są niewyobrażalnie szybcy, morderczy, brzydcy ale posiadają zdolność manipulowania czasem.
Blitzkrieg obcych i eksterminacja ludzkości
Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości, gdzie armia obcych zwanych Mimikami (ang. Mimics) przeprowadziła inwazję na ziemię. Żadna armia nie potrafiła powstrzymać niszczycielskiej siły wroga, który sukcesywnie równał nasze śmieszne wojska z ziemią. Upadek, zagłada … ale pozostała ostatnia nadzieja. Decydujące starcie, gdzie armie całego świata łączą siły, by stawić czoła obcemu najeźdźcy. I tutaj właśnie rozgrywa się cała akcja filmu. Jedno starcie, jedno podejście decydujące o losach całej planety… Zaraz zaraz, czy aby na pewno jedno? Jak się okazuje, obcy przywódca pogromu posiada zdolność telepatycznego dowodzenia swoim wojskiem, oraz coś, co daje im ciągłą przewagę – manipulacja czasem.
Gdy nasz główny bohater w nieoczekiwanym zwrocie akcji ściera się z jednym z obcych okazuje się, że zyskał zdolność, która może odmienić losy ludzkości. Niczym w grze wideo Cage otrzymuje zdolność powtarzania poziomu na nowo, coraz lepiej, sprytniej i tak, by nie zginąć po raz kolejny. Pytanie czy zdoła to wykorzystać?
Description
Film powinien się spodobać przede wszystkim fanom kina s-f, mechów oraz miłośnikom mocnej nawalanki.Positives
- efekty specjalne
- ukazanie armii przyszłości
- poczucie humoru głównego bohatera
- dynamiczny
Negatives
- momentami naciągany
- te amerykańskie przemówienia i sieli i honorze...
Co zobaczymy na ekranie
Trzeba przyznać, że pomysł ciekawy, interesująca obsada, bo przecież na ekranie zobaczyć można Emily Blunt (jako Rita) w parze z Tomem Cruisem (jako Cage). Jak ten drugi raczej gra zawsze podobne role „lowelasa”, cwaniaka i mistrza ratującego niewiasty, tak Emily ciekawie się zaprezentowała jako twarda i waleczna kobieta z ideałami. Wracając jeszcze na Toma, wygląda na to, że spodobała mu się rola eksterminatora obcych patrząc na jego role w „Wojna światów” czy „Niepamięć”. Ale zostawmy grę aktorską, ponieważ film ma inne, ciekawsze elementy.
Jak na blockbustera przystało film nafaszerowany jest efektami specjalnymi. Na coś w końcu trzeba bylo wydać te 178 milionów dolarów. Domyślam się, że większość czasu aktorzy spędzi przed greenboxem udając, że są na prawdziwym polu walki. Reżyser serwuje nam ogrom dynamicznych scen, zbliżeń i ujęć latających szczątków maszyn. Do tego roboty, podrasowane egzoszkielety w które zaopatrzeni są żołnierze prezentują się genialnie, co nadaje całej bitwie zupełni nowy, rzadko spotykany obraz. Armia ludzka niczym space marines ze Starcrafta próbuje przeciwstawić się najeźdźcy zasypując go gradem kul. Niestety ani szybkością, ani uzbrojeniem ludzie nie są w stanie przeciwstawić się wrogowi.
Podsumowanie
Pomimo, iż film posiada wiele dynamicznych scen akcji, to w pewnym momencie może być nużący na powtarzalność pewnych scen. To również wpływa na ogólny odbiór filmu, który wydaje się krótki, pomimo iż trwa prawie 2 godziny.
Film powinien się spodobać przede wszystkim fanom kina s-f, mechów oraz miłośnikom mocnej nawalanki. Nie ma tutaj głębszych egzystencjalnych przemyśleń ale za to jest kilka naprawdę dobrych scen (trening Rity przy pierwszym spotkaniu z Cageem, czy panorama zniszczenia). Oczywiście nie obyło się bez naciąganych, hollywoodzkich scen „tańczących w gradzie kul bez zadraśnięcia”, czy patetycznych przemówień mających podnieść morale żołnierzy i zaszklić oczy widza. Do filmu trzeba podejść na luzie, w końcu Tomem Cruise ze swoim uśmieszkiem nie stworzy prawdziwego kina grozy. Takie podejście zagwarantuje przyjemny seans w świecie amerykańskiej walki o wolność ludzkości.