Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Jazz po apokalipsie – recenzja albumu Postapo Morte Plays

„Morte Plays” to czworo muzyków, których główną inspiracją jest jazz. W ich twórczości nie brakuje także odniesień do funku, post-rocka i muzyki alternatywnej. W swoim artystycznym dorobku mają dwa albumy, wydane kolejno w 2016 i 2017* roku, a także występy na festiwalach, trasach koncertowych oraz koncerty w takich miastach, jak m.in. Warszawa, Gdańsk, Wrocław, czy Lublin.

Sięgając po drugi album zespołu o nazwie „Postapo”, ze względu na poruszaną tematykę, przygotowywałam się na seans muzyczny o zabarwieniu jesienno-depresyjnym. Jednak już po pierwszych dźwiękach okazało się, że ciepłą herbatę z cytryną spokojnie można zamienić na kieliszek wina lub szklankę dobrego whiskey, ponieważ w interpretacji „Morte Plays” rzeczywistość po apokalipsie nie jest ani ponura, ani przygnębiająca.

Utwór otwierający album jest nie tylko zapowiedzią tego, co będzie można usłyszeć w trakcie naszej randki z „Postapo”, lecz także swoistą prezentacją składu zespołu. W rytm „Bakcyla” wprowadza nas werbel, by już po chwili nabrać charakteru z pomocą basu i gitary. Ciemne i zarazem ciepłe brzmienie saksofonu tenorowego dokładnie precyzuje, z jakim rodzajem muzyki będziemy mieć do czynienia.

Każdy z ośmiu kawałków na płycie ma do zaoferowania słuchaczowi coś ciekawego i w każdym z nich jest opowiedziana jakaś historia. Tytuł nadany utworom może być jedynie wstępem do osobistej refleksji nad przekazem muzyki. Mi osobiście najbardziej przypadł do gustu utwór „Pustynia”, być może dlatego, że jest wyjątkowo spokojny i według mnie najwięcej do powiedzenia ma w nim urzekająco brzmiąca gitara.

Brzmienie całego kwartetu tworzy spójną całość, lecz każdy instrument ma także swoje pięć minut – momenty, w których dominuje nad resztą. Jest to nie tylko okazja do zaprezentowania technicznych umiejętności muzyków, lecz także sposób na uwypuklenie motywu muzycznego, który w danej chwili ma wartość wiodącą. Dzięki temu słuchacz nie ma czasu na nudę, bo ciągle jest czymś zaskakiwany.

Mimo, że nie jestem wielbicielką tak zwanej „muzyki współczesnej”, pełnej dysonansów i nietypowych rytmów, z czystym sumieniem mogę polecić album „Postapo” nie tylko fanom jazzu i apokalipsy, lecz przede wszystkim miłośnikom ciekawych, nieschematycznych kompozycji.

*Album czeka na swoją premierę, która będzie miała miejsce 6 października 2017 w klubie Piekarnia Cichej Kobiety w Zielonej Górze.

Ponieważ płyta oscyluje w okół tematów apokaliptycznych, to mieliśmy przyjemność objąć ją patronatem medialnym. Zapewne jeszcze usłyszycie o premierze. A na ten moment polecamy do odsłuchania kawałek promujący krążek „Bakcyl”. Polecamy też fanpage zespołu Morte Plays.

A oto opinia osób z redakcji po odsłuchaniu albumu:


Po pierwszym przesłuchaniu ta płyta nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, ale im dalej w las, tym bardziej mi się podobała. Podobają mi się utwory „Fluor”, „Pustynia” i „Śmieciowisko”. Wyróżniają się na tle całej płyty. Ogólnie bardzo fajna perkusja. Ale nie czuje klimatu postapo w tej muzyce, ale może nie był to wcale zamiar muzyków?”.

— Paulina, Redaktor


Postapo w wykonaniu Morte Plays jest dynamiczne, rytmiczne i dość przyjemnie. Przyznam, że płyta skłoniła mnie do refleksji na temat tego, jaka muzyka jest w stanie przetrwać koniec świata. Z pewnością będą to kawałki zachowane na nośnikach analogowych, może powrót do muzyki lat ’30, a idąc tym tropem trafiamy do jazzu, który jakby nie patrzył, jest podwaliną pod większość nurtów muzycznych. Słuchając albumu Postapo widziałem świat, w którym jazz przetrwał i ma się bardzo dobrze.”.

— GarryZeStrefy, Redaktor

Zostaw komentarz