Przeglądając sieć w poszukiwaniu informacji dotyczących polskiego rynku komiksów, natknąłem się na kilka ciekawych wypowiedzi osób związanych ze środowiskiem komiksowym. Na podstawie luźnych wypowiedzi można było odnieść wrażenie, że Polska nie jest krajem dla twórców komiksów. Owszem, powstaje sporo dobrych dzieł, nie brakuje nam też genialnych rysowników czy scenarzystów, problem jednak leży gdzie indziej.
Zainspirowany kilkoma tego typu wypowiedziami, postanowiłem zasięgnąć opinii u źródła, a konkretniej u osoby związanej z branżą komiksową od wielu lat. Napisałem do Daniela Gizickiego, polskiego scenarzysty komiksowego, a on zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań.
[signoff icon=”username”]Daniel Gizicki – scenarzysta komiksów i gier. Ma na swoim koncie takie dzieła jak Farma Intelectual Life, Gilles McCabe, Kwaziu, Postapo, jak również sporo publikacji dla: Paronomazja, Jeju, Krakers, Opowieści tramwajowe, Maszin, Zeszyty komiksowe.
[/signoff]
GB: Wspomniałeś kiedyś, na jednym z for internetowych, że “(…) niestety mamy mały rynek tworzony przez hobbystów i pasjonatów, często za własne zarobione gdzieś indziej pieniądze. (…)” Kto zatem w Polsce czyta komiksy, do kogo ogólnie kierowane są dzieła?
DG: W Polsce czytają komiksy Ci, którzy je lubią. Jest sporo czytelników „jednego tytułu” jak choćby Ci, którzy sięgają tylko po „Thorgala” czy kolekcje superbohaterów albo po pojedyncze tytuły, które polecają media. Tytuły są kierowane do tych, którzy chcą je czytać i w sumie nie mam pojęcia, jak inaczej odpowiedzieć na tę część pytania. Powinieneś raczej zapytać wydawców, jak dobierają tytuły do swojej oferty.
W 2013 roku wydano w Polsce około 540 komiksów, z czego ok. 170 to polskie tytuły. Skąd ta tendencja spadkowa w porównaniu do lat ubiegłych? Z jakiego powodu polski komiks jest nieatrakcyjny dla polskiego czytelnika?
Tendencja spadkowa? Przecież 10 lat temu ukazywało się kilka razy mniej komiksów… 15 lat temu ukazywał się tylko „Tytus”, więc jaka tendencja spadkowa?
Na „powody (rzekomej) nieatrakcyjności polskiego komiksu dla polskich czytelników” można patrzeć dwojako. Jeśli pojmujemy komiksy jako masówkę, kolorową papkę, która robi największa furorę na świecie, czyli komiks superbohaterski, to odpowiedź jest prosta. Polacy w dominującej większości przypadków takich komiksów po prostu nie robią. Bo nie chcą, bo to jest dla twórcy mało interesujące. Zwłaszcza, że było już iks prób robienia takich komiksów środka, które miały się sprzedawać w wielkich nakładach i wszyscy pracujący przy ich produkcji mieli fajnie zarobić, żeby to się samo napędzało… Ale jak zwykle wszystko zweryfikowała rzeczywistość. Jesteśmy biednym krajem, książka czy komiks, to towar luksusowy, trudno jest tu sprzedać cokolwiek… A co dopiero tak negatywnie postrzegany produkt jak komiks.
Natomiast nie uważam, że polski komiks jest nieatrakcyjny. To bzdura powtarzana przez tych, którym nie chce się sprawdzić, co rodzimi twórcy oferują. Mamy bardzo bogatą ofertę różnego typu komiksów, gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie. Jeśli poszukuje opowieści obyczajowych, ma np. „Blakiego” czy „Fugazi”, komiks artystyczny? Proszę bardzo, kłania się grupa Maszin, czy to co robią inni autorzy przy wydawnictwie Centrala. Komiks historyczny? Obecny w różnych wersjach. Komiks dla dzieci? Jest Tomasz Samojlik czy Piotr Nowacki… i tak długo można wymieniać. Jeśli czytelnikowi chce się poszukać, to znajdzie.
Jak to jest z dostosowaniem się do wymagań rynku? Twórcy powinni iść za gustami czytelników? A może czekać, aż czytelnicy odnajdą “to coś” w ich sztuce?
Jako twórca średnio się interesuję wymaganiami rynku, bo od tego jest wydawca. Moim zadaniem jest robić komiksy najlepiej jak potrafię. Owszem, cenię sobie to, że na tak małym rynku, gdzie bilans zysków i strat nie jest tak istotny, mogę tak naprawdę robić, co chcę i jak chcę; zamiast się naginać do jakichś wyznaczników, że jak w komiksie nie umieszczę tego czy tamtego, to sprzedamy tyle i tyle egzemplarzy mniej. Mam pełną swobodę i to mi pasuje.
Nie naginam się pod nic. Robię komiksy już trochę lat, więc śmiem twierdzić, że wiem co i jak zrobić, żeby było dobrze i nie uśmiecha mi się dopasowywanie pod czyjeś gusta czy wymagania rynku. Jeśli ktoś ma podobny gust jak ja, to moje komiksy będą mu się podobać. Nie chcę i nie będę robić czegoś czego nie czuję i nie lubię, bo nie ma to sensu i nie wyjdzie z tego nic dobrego. Nie czuję się mocny np. w komiksach humorystycznych, więc ich nie robię.
Co powinno się zmienić na polskiej scenie komiksowej, by przyciągnęła większą rzeszę czytelników, a twórcy zyskali wiernych fanów?
Nie mam pojęcia. Debatujemy w środowisku komiksowym o tym już od kilkunastu lat i jak na razie nikt nie znalazł odpowiedzi.
Jakie komiksy wg Ciebie mają szanse na największy sukces w Polsce?
Nie wiem. Teoretycznie największe szanse powinny mieć komiksy mainstreamowe, które jednak odnoszą dużo mniejsze sukcesy niż komiks autorski czy artystyczny.
Jest jakiś gatunek, który szczególnie sprawdza się w przełożeniu na zysk twórców i zadowolenie czytelników?
Zysk twórców? Jedyny istotny zysk dla mnie jako twórcy jest taki jak na konwentach czytelnicy podchodzą, żeby mi powiedzieć, że podobają im się moje komiksy. Reszta mnie średnio interesuje. Pieniędzy wielkich nie zarobię, sławny też nie będę (i nie chcę być). Dla mnie zyskiem jest to, że mogę robić to, co lubię i jest to wydawane i czytane przez ludzi.
Scenarzyści i rysownicy tworząc wspólnie dzieło, muszą dobrze z sobą współgrać, jednak często jest to spotkanie dwóch wizji. Jak wygląda proces budowania zespołu, a następnie proces twórczy, by w rezultacie zakończył się sukcesem?
Twórcy muszą się ze sobą dogadać, ustalić, co chcą robić, umieć pójść na kompromisy. I wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafią. Tylko tyle. Przy okazji nawiązuje się ze sobą przyjaźń, bądź dobre koleżeństwo.
Zdarza się, by marketing mocno ingerował w obraną przez autorów komiksu ścieżkę?
Marketing… w moje robienie komiksu w ogóle nie ingeruje, bo w ogóle się nim nie interesuję.
W sieci jest sporo młodych twórców, którzy próbują wbić się w rynek, często zaczynając od webkomiksu. Jak to wyglądało u Ciebie, w jaki sposób udało Ci się przedostać do komercyjnego świata komiksów?
Komercyjny rynek… Się uczepiłeś tych marketingów i komercyjnych rynków. Nie ma czegoś takiego jak komercyjny rynek komiksów w Polsce. Komiksy to nie nieruchomości, gdzie się obraca nie wiadomo jakimi kwotami. Czasem można trafić na jakieś dobrze płatne komiksowe zlecenie i tyle.
A jak się zaczęło i jak zacząć? Tak jak wszędzie indziej. Pracować nad własnym warsztatem i starać się publikować. W sieci, w magazynach, potem robić albumy. Słuchać uwag bardziej doświadczonych kolegów i mieć dystans do własnej pracy. Starać się dostrzegać błędy i pracować nad ich poprawieniem.
Ok, zatem czy istnieje jakaś dobra droga, by tworzyć i mieć z tego coś więcej oprócz satysfakcji?
Nie ma dobrej drogi. Trzeba pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Jeśli komuś się uda przebić we Francji albo w USA, to może będzie mógł z tego żyć. U nas się na komiksie nie zarabia i zarabiać się nie będzie (owszem zdarzają się wyjątki). Po prostu. Cały czas nie chcesz w to uwierzyć, ale tak jest. A jeśli ktoś zaczyna od myślenia, ile zarobi, to może od razu dać sobie spokój i iść do branży farmaceutycznej, bankowej czy budowlanej, gdzie jest dużo większa szansa, że odniesie wymarzony „sukces”.
Jaki, wg Ciebie, jest najistotniejszy element komiksu, który decyduje o jego sukcesie?
Jakość scenariusza, rysunków i narracji i przede wszystkim szczęście.
Przykład Grzegorza Rosińskiego („Thorgal”), czy Szymon Kudrański (“Green Lanternie”) pokazuje, że poza granicami kraju można zdziałać więcej i żyć z pasji. Myślałeś kiedyś o obraniu takiej drogi?
Patrzysz na komiks bardzo merkantylnie. Cały czas pytasz mnie o życie z komiksów, marketing, odniesienie komercyjnego sukcesu. Ja w ogóle nie myślę w ten sposób. Dla mnie sfera finansowa nie jest zbyt ważna. Nie robię komiksów dla pieniędzy. Przede wszystkim chcę opowiadać historie. To moje hobby. Pieniądze zarabiam gdzie indziej. Tak jak większość twórców w tym kraju.
Tłumaczenie „Postapo” tak jak i „Gillesa McCabe’a” jest zrobione, jak w końcu znajdę czas, to wyślę do jakichś zagranicznych wydawców. Jak się uda, to fajnie, a jak nie, to trudno.
Które ze swoich dzieł uważasz za najlepiej dopracowane i udane, a które za niedocenione przez czytelników?
W każdym komiksie chciałbym coś zmienić, z biegiem czasu coraz więcej. Nie mam żadnego problemu z niedocenieniem. Jeśli jakiś komiks nie został doceniony, to znaczy, że po prostu się niczym nie wyróżnił albo po prostu był słaby. Mówi się trudno i robi następne rzeczy.
Dziękuję za poświęcony czas dla czytelników Strefy Apokalipsy.