Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Nuda na pustkowiach, recenzja filmu Six String Samurai

Niedawno przeszukiwałem dość znany portal filmowy w celu znalezienia jakiegoś mało znanego obrazu o tematyce postapokaliptycznej. Po kilkunastominutowych i bezskutecznych poszukiwaniach z pomocą zwróciłem się do kolegi, ten zasugerował abym obejrzał: „Six String Samurai”. Po przeczytaniu wstępnego zarysu fabularnego, bardzo pozytywnie nastawiłem się do tego nieznanego mi dotąd dzieła. W końcu czy film, w którym Ameryka na skutek atomowego prezentu od Sowietów przemieniła się w pustkowia, a te z kolei przemierzane są przez małomównego mężczyznę w garniturze dźwigającym starą gitarę z 1957 roku i dzierżącego katanę przy pasie, może być słaby? Jakież wielkie było moje zdziwienie gdyż po 30 minutach seansu zasnąłem, po raz pierwszy….

Wstęp do rock and rolowego szaleństwa, albo nudna jazda Chevroletem z 70 roku po pustkowiach

Jak wspomniałem w przedmowie, fabuła początkowo zapowiada się nieźle. Pierwsze minuty zresztą jakby potwierdzają tezę, że film będzie oryginalny i dobrze poprowadzony. Krótki wstęp mówi o tym, że Rosjanie w okolicach czasów wojny w Wietnamie zrzucili atomówkę na Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Jakimś nieznanym sobie sposobem dostali się na także na terytorium zbombardowanego kraju. Jedynym ocalałym miastem z całej pożogi pozostało już tylko Las Vegas. Metropolią rządzi legendarny król rock’n’rola, Elvis Presley. To on swoją muzyką jednoczony ludzi i sprawia, że miasto radzi sobie całkiem nieźle. Jednakże jak mówi stary flemingowski tytuł: „Tylko diamenty są wieczne”, tak więc życie Elvisa dobiega końca. Społeczność miasta w strachu szuka nowego króla, który swą muzyką utrzyma dotychczasowy, beztroski stan rzeczy. Na tą wieść całe pustkowia wypełniają się rockmanami, którzy próbują dostać się do Vegas aby zagrać koncert życia i zasiąść na neonowym tronie. To tyle tytułem wstępu, który jest streszczony na początku przez filmowego narratora.

sixstringsam02
Rowerem przez Amerykę? Pieszo byłoby szybciej.

Akcja właściwa opowiada zaś historię Buddy’ego, mężczyzny odzianego w wytargany garnitur, z postrzępioną parasolką, gitarą z 1957 roku, kataną przy boku i w hipsterskich okularach na nosie. Para szkieł nadaje bohaterowi w niektórych kręgach przydomek czterookiego. Już w pierwszych momentach filmu, Buddy ratuje chłopca, który minuty wcześniej został sierotą za sprawą bandytów. Od tej chwili mężczyzna wraz z dzieciakiem kierują się w stronę Vegas spotykając na swej drodze wiele, mało ciekawych, postaci, biorąc udział w ultra nudnych pościgach i tocząc wiele pojedynków trzymających poziom tych znanych np. z telewizyjnego hitu „Power Rangers”.

Krwiożerczy Slash, brutalni kręglarze, zezowaci Łucznicy, sowieccy wojacy i samuraj (?) czyli o wątłym, ale jednak najmocniejszym elemencie filmu

six-string-samurai-8
Główny antagonista filmu.

Wizualny design postaci to niewątpliwie element, który wypada najlepiej pośród trzech wyżej wymienionych. Pojawiające się persony w filmie obdarzono świetnym designem. Już sam główny bohater wygląda dość oryginalnie, a na jego drodze staną równie ciekawi jegomości. Będą to między innymi kręglarze, czyli trio mężczyzn walczących kulą do kręgli na łańcuchu, odzianych w rzecz jasna, strój do tego sportu. Ponadto poznamy także bandę dzikusów jeżdżących pickupem wyposażonym w katapultę, radzieckiego generała, wiatrakowców czyli mężczyzn biegających po pustkowiach w skafandrach chemicznych. Brzmi jak bardzo ciekawa mieszanka osobowości, które krążą po pustkowiach niczym pacjenci szpitala psychiatrycznego bez nadzoru?

Six String Samurai
2.5
Description
Twórcy filmu posiadają przeogromny talent do niwelowania wszystkich obiecujących aspektów filmów.

Positives

  • Design Postaci
  • Scenografie

Negatives

  • Płytkie postaci
  • Fatalne tempo akcji
  • Nuda
  • Brak namiastek rzeczywistości
  • Tandetne walki

Niestety poza fajnym wyglądem i wyposażeniem, postaci nie mają nic do zaoferowania, żadnych rozbudowanych charakterów, błyskotliwych tekstów czy jakiejkolwiek historii, co powoduje, że film odbiera się bardzo powierzchownie. Wszelkie sylwetki z miejsca traktujemy jako potencjalne mięso armatnie z różnym terminem żywotności. W filmie nie znalazłem ani jednej postaci, z którą wywiązała by się ciekawa wymiana zdań, mało tego, niektóre osoby zamiast mówić jęczą przez pół filmu, aby nagle przejść na ludzką mowę i wygłosić wykład o wydajności silnika V8 w pewnym amerykańskim krążowniku.

Wyjątkiem od reguły jest jedynie główny antagonista, który chce zgładzić innych pretendentów do tronu. Ludzie mówią o nim kroczący drogą heavy metalu i faktycznie ten jegomość wygląda jakby podążał tą ścieżką już od momentu opuszczenia kołyski. Jego ubiór jest łudząco podobny do Slasha (gitarzysta Guns’n’Roses), a jego styl życia opiera się na zabijaniu wszystkiego co wejdzie w jego pole widzenia. Jest on postacią na tyle tajemniczą, iż zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, potrafi nawet zaciekawić. Jednak, aby za dobrze nie było towarzyszy mu trójka łuczników, którzy mają we krwi nietrafianie w głównego bohatera (sic!), co tylko przypomina nam o wszechobecnej tandecie.

Żółw wędrujący przez pustynię przy akompaniamencie tej samej muzyki na okrągło

protectedimage
Sceny walk wcale nie poprawiają odbioru filmu.

Powyższym zdaniem można określić tempo akcji, które „Six String Samurai” oferuje. Jak na film w klimatach postapo przystało, scenografie wypełnione są bardzo złymi ludźmi, którzy mają ochotę zrobić krzywdę bliźniemu. Jedyne co ich do tego motywuje to chyba tylko nakaz reżysera… Żadna z postaci nie przejmuje się brakiem wody czy żywności, więc rabunek odpada (może w przypadku Slasha, gdyż ten chodzi umotywowany aby zabić każdego wędrowca). Bądź co bądź postaci walczą między sobą… Poziom tych potyczek jest zbliżony do tego, który oferowały telewizyjne hity pokroju Power Rangers, VR Troopers czy Ojciec Mateusz (przy ostatnim, poniosło mnie). Scenariusze starć są tragiczne, przede wszystkim przez większość filmu postacie nie noszą jakichkolwiek znamion otrzymywanych obrażeń, co za tym idzie nie uraczymy ani kropli krwi, która urzeczywistniła by obraz. Dobitnie widać także wymuszoną niedołężność antagonistów, której nawet choreografowie nie zamierzali ukryć. Pamiętacie jak Czarna Mamba zabiła cały batalion Yakuzy? Tarantino dość zręcznie ukazał scenę walki w świetnym tempie (porównanie celowe, gdyż wiele osób przypisuje Samurajowi Quentinowski klimat). W Six String Samurai bohater zmierzy się z całym oddziałem radzieckich żołnierzy, w których wbiega i macha przed nimi kataną, w jednolitej scenerii, z podkładem który nie pasuje, a ruscy padają, gdyż tak nakazał reżyser.

W filmie pojawia się też scena pościgu, która na początku zapowiada się nieźle, gdyż postapokaliptyczni jaskiniowcy jadą pickupem z lat 60, który ma zamontowaną katapultę, a bohaterowie uciekają Cabrio z tego samego okresu. Fallout/Mad Max jak nic, pomyślałem. Niestety dalej było kiepsko, pomijam już fakt, iż bezrozumni jaskiniowcy byli zdolni obsłużyć taką maszynę, ale cały pościg sprawia wrażenie jakby odbywał się przy prędkości 10 km na godzinę i właściwie… chyba tak było. W pewnym momencie pierwotni wyskakują z jadącego samochodu, goniąc bohaterów pieszo a co najlepsze w końcu ich doganiają…

Wspomniałem wcześniej o katapulcie, tu też szok, dzikusy strzelają z niej wściekle… cukierkami, którymi następnie zajadają się uciekający bohaterowie…

W takim żółwim tempie utrzymany jest cały film, a jego mozolność podkreśla ścieżka dźwiękowa. Nie znaczy to, że jest ona zła, wykorzystano w niej utwory kultowej (w niektórych kręgach), syberyjskiej kapeli „The Red Elvises”. Problemem jest wykorzystanie tych kawałków, są one wrzucone w tło filmu bez ładu i składu. Zupełnie tak jakby ktoś kręcił sceny a w czytniku mieliła się płyta zespołu The Red Elvises, losowo wpadając w ujęcia swoimi nagraniami.

Podsumowanie

„Six String Samurai” zupełnie mi się nie podobał. W mojej opinii wszystkie elementy tego „dzieła” leżą. Twórcy filmu dali mi pewne wrażenie, że chcą pokazać iż posiadają przeogromny talent do niwelowania wszystkich obiecujących aspektów obrazu.

Przykładowo, dobrze zapowiadający się design postaci – zrównany jest do poziomu zerowego przez marną kreację sylwetek od strony historii czy charakteru. Być może jest to spowodowane tym, że film kręcono weekendami gdyż najmłodszy z aktorów w dni powszednie chodził do szkoły…

Świetny design aut i soundtrack o dużym potencjale – jest zabijany przez monotonne tempo akcji. Itd…, itd…

Po oglądnięciu, próbowałem podejść do tematu jako do swoistej parodii filmów postapokaliptycznych. Niestety nawet wtedy nijak się ma to do takich hitów jak np. Hot Shot 2 czy Naga Broń. Nie polecam.

3 Comments

  • Gerard Brożnowicz
    Posted 12 marca, 2015 at 12:01 am

    Powiem szczerze, że nawet mnie zaciekawiłeś tą recenzją, chyba obejrzę ten film właśnie ze względu na to, że wieje kiczem … podejrzewam, że po dwóch głębszych wchodzi lepiej 😉

  • Mr.Q
    Posted 2 października, 2015 at 10:58 pm

    Recenzja jak najbardziej trafnie opisuje film lecz w moim mniemaniu ocena jest zaniżona. Autor zapewne liczył na jakiś realistyczny obraz a według mnie całe piękno tego filmu tkwi w surrealizmie, absurdzie i muzyce. Wydarzenia są niczym ze snu. Oglądałem ten film dwa razy (leciał w tv) i obejrzałbym trzeci właśnie dla tego że jest niepoważny i lekki przez co idealnie się nadaje na niedzielne popołudnia. Staram sobie przypomnieć jakieś podobne tytuły równie groteskowe i przychodzi mi na myśl „A Boy and His Dog” i „Tank Girl”. Ciężko je znaleźć ale firmy są równie jeśli nie bardziej pojechane jak „Droga siedmiu strun” bo taki chyba jest polski odpowiednik tego tytułu.

    • Post Author
      Maciej Domagała
      Posted 27 kwietnia, 2016 at 1:22 pm

      Dzięki za komentarz. Co do realizmu, to liczyłem się z faktem, że może go tu wcale nie być, wiadomo tematyka wymagająca więc bardzo łatwo zgubić ten aspekt. Jednakże największym problememe dla mnie było to fatalne temo i słaby montaż, gdzie nic nie pasowało. Lubię kiczowate filmy np. Tokyo Gore Police, Matwica Mózgu i np. Bad Taste, ale ten mi niestety zupełnie nie leży.

Leave a comment

0.0/10