Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Wyprawa w głąb Strefy – recenzja książki „Piknik na skraju drogi”

– No, siedzisz już? Dobra. Bliżej się przysuń, to ci cieplej będzie. Coś ci opowiem młody – było tu kiedyś dwóch takich typów, widzisz, Arkadij Szmalcownik i Borys Strugałka. A wszędzie dranie we dwóch łazili i zawsze najwięcej łupu wytargali. Porządne były chłopaki, choć jak już mówiłem kawał drani. Czemu, pytasz? Wyobraź sobie, że z historii starego Reda Shoeharta, tak dokładnie tego Reda, zrobili sobie trampolinę do sukcesu. Bydlaki jedne. Ale porządne bydlaki – takie, z którymi byś się gorzałki napił. Ale co ja ci tu będę gadał. Spróbuj się przespać, potrzebujesz dużo siły na jutro.

piknik na skraju drogi ksiazka recenzja strefa apokalipsy

Powieść sci-fi autorstwa Arkadija i Borysa Strugackich pt. „Piknik na skraju drogi” (ros. Пикник на обочине) napisana w 1972r. do tej pory została wydana w przeszło 20 krajach, na jej motywach nakręcono film i stworzono trzy gry komputerowe. Można chyba śmiało powiedzieć, że autorzy odnieśli niesamowity, wręcz nadspodziewany, sukces. „Piknik na skraju drogi” to wprawdzie nie jedyny dorobek pisarski braci Strugackich, lecz mało kto pamięta już dziś „Trudno być bogiem”, czy choćby „Przenicowany świat”.

Co więc stanowiło o tak gorącym przyjęciu tej właśnie konkretnej powieści, która rozpoczyna się na pozór w normalny, a można wręcz pokusić się o stwierdzenie sztampowy, dla gatunku sposób?

Początek zony

Ot, wylądowali sobie na ziemi obcy, jak przynajmniej się przypuszcza. Raptem kilka minut posiedzieli, po czym zwinęli interes i zniknęli. Problem w tym, że to nie byli zwykli obcy – to były jakieś kosmiczne, niewychowane gagatki, które zostawiły za sobą każdy kosmiczny rupieć jaki przyszedł im do głowy. Żeby to były jakieś puszki po piwie to pal licho, ale oni zostawili po sobie stosy przedziwnych przedmiotów o właściwościach dosłownie nie z tego świata, zwanych artefaktami. W dodatku strefy, w których nastąpiło lądowanie, najeżyły się śmiertelnymi pułapkami w postaci anomalii. Nie powstrzymały one jednak ludzi od wchodzenia do stref i wynoszenia z nich rzeczonych artefaktów, które stały się dla wielu głównym źródłem zarobku. Śmiałków, którzy decydowali się wchodzić na teren stref nazywano potocznie stalkerami.

8.5Warto
Description
A co wy tu jeszcze robicie? Powinniście już być w połowie lektury „Pikniku na skraju drogi”!

Positives

  • niezwykła fabuła
  • „żywe” postacie
  • strefa (czy trzeba czegoś więcej?)

Negatives

  • momentami lekko sztuczne dialogi
  • powieść świetna, ale nie genialna
  • aż żal, że tak krótka (choć może i lepiej?)

– Budź się. No budź się! Ale już! Co mi tu robisz takie ośle ślipia?! Trzeba się ruszać. Że jeszcze chwilkę?! Wstawaj, bo w pysk przyrżnę na wyostrzenie zmysłów! No. Co ty myślisz, że to majówka jest? Tu jest strefa. Jak będziesz siedział za długo w jednym miejscu to jak amen w pacierzu, nie wrócisz. Bezpiecznie? Tu nigdzie nie jest bezpiecznie! Patrz tam – tam sobie leży Zgnilec. Znaczy to co ze Zgnilca zostało. O, a tam dalej masz garaż Naukowca. Tam też było bezpiecznie, tak się wydawało. Z tym, że Naukowca też już wśród nas nie ma, niech Bóg czuwa nad jego duszą. Wyciągaj mutry zza pazuchy i ruszamy.

To właśnie napięcie budowane wokół strefy i historii penetrujących jej stalkerów, z naciskiem na postać Rudego „Reda” Shoeharta, stanowiło o sukcesie powieści, która szybko okazała się całkowicie inna od wszystkiego co do tej pory wyszło spod pióra jakiegokolwiek pisarza. Strefa została ukazana w sposób tak niezwykły, że budzi w czytelniku niepokój i strach a jednocześnie staje się miejscem pożądania. Takim, które chciałoby się choć raz odwiedzić, choćby za cenę życia. Bo konia z rzędem temu, kto po lekturze nie stwierdziłby, że z chęcią sprawdziłby się u boku Reda na wyprawie w głąb strefy.

Specyficzny klimat książki

Cała powieść napisana jest w bardzo specyficznym stylu – dialogi wydają się momentami mało naturalne, ale to wcale nie przeszkadza w odbiorze całości. Język jest twardy i męski, choć nie ucieka do wulgaryzmów, czyli jest dokładnie taki jaki powinien być. Podobnież, ukazane postacie wydają się być momentami wydarte ze świata westernu – to awanturnicy i twardziele zalewający ból świata w podłej knajpie. Nie przyznają się do strachu, będą robić pokątne interesy, nieraz kopiąc dołki pod sobą nawzajem. I wiecie co? Jest w tym jakiś prawdziwy urok. Coś co sprawia, że sam z chęcią usiadłbym wraz z nimi w Barge i krzyknął do Ernesta: „Dawaj butelkę, bydlę! No, panowie, wypuściła nas dziś swołocz. Podarowała życiem. Wypijmy za to!”.

– Cholera młody! Co ja ci mówiłem?! No co ja mówiłem?! Za mną! Krok w krok za mną! No i masz teraz bęcwale! Masz, widzisz! Bolą nóżki? Pewnie, że bolą! Jak się włazi jak ta ostatnia sierota w czarci pudding, to potem bolą nóżki! Nie bucz. Już spokój. Obiecałem twojej matce, że w razie czego cię stąd wyciągnę, no to wyciągnę. Ciesz się, że ze Ścierwnikniem nie lazłeś, on by się nawet nie zastanawiał co z tobą zrobić. Tak wiem, Ścierwnik już też do strefy nie wmaszeruje. Ale posyła takich młodych idiotów jak ty. Pełno was, nigdy mu się nie skończycie tępaki. Nadstawiacie skórę, a on zdziera od was jedną trzecią tego co wyniesiecie. Bałwany jedne. Jemu się złamany grosz nie należy! Że wskazuje gdzie są artefakty?! Co za bzdura! Gada trzy po trzy, czasem ma szczęście i trafi, a przez resztę czasu pewnie rozkłada przed wami łapy i jak mantrę powtarza „strefa, ot strefa”.

Powiem tylko jedno – jeżeli uważasz się za miłośnika fantastyki naukowej, a jeszcze nie przeczytałeś/aś „Pikniku na skraju drogi”, to nadrób tę zaległość jak najprędzej. Na pewno nie będziesz żałować.

Książkę można kupić za około 17-30zł, warto też poszperać po straganach, bo zdarza się czasem trafić taniej. Istnieje także możliwość przeczytania powieści na tej stronie – całkowicie legalnie i za darmo, z tym że jedynie po rosyjsku (polecam) lub angielsku. Jak wiadomo amerykanie (a to właśnie ich autorstwa jest tłumaczenie) nie są specjalistami jeżeli chodzi o umiejętność podtrzymania odpowiedniego klimatu w produkcjach zza Buga (a nawet znad Wisły), więc raczej proponuję wydać te kilkanaście złotych na polską edycję, która jest bardzo poprawna względem oryginału, lub pozostać przy wersji rosyjskiej. Choć w tym ostatnim przypadku zdaję sobie sprawę, że może być ciężko.

Zostaw komentarz

0.0/10