Do sieci trafiły właśnie nowe plakaty przedstawiające wspomnianych wyżej bohaterów. Jak sama produkcja, czuć w nich klaustrofobiczną duszność, pył i grożę. Zresztą zobaczcie sami.
Jeśli kojarzycie tytuł, znacie uniwersum to na pewno wybierzecie się na seans bez czytania tego tekstu. Jeśli jednak wahacie się – zachęcam do przeczytania pierwszego wrażenia i ponownego rozpatrzenia wyprawy w cyberpunkowy świat „duchów”.
Kampania marketingowa ekranizacji Ghost in the Shell nabiera coraz większego tempa. W sieci pojawiło się sporo materiałów bezpośrednio do ludzi pracujących nad projektem, w tym making of, wywiady oraz pierwsze 5 minut filmu.
Pewnego dnia świat zatrzymuje się w miejscu i wstrzymuje oddech. Otóż w dwunastu miejscach na ziemi pojawiają się statki obcych. Nie strzelają, nie porywają, zwyczajnie lewitują i nic nie robią. To właśnie wzbudza w ludziach największy strach… Czy to będzie nowy początek?
Czy dla zombie istnieje jakakolwiek nadzieja? Czy można odnaleźć w nich choćby cząstkę człowieczeństwa? Czy można pokochać zombie? Ta lekka komedia da ci odpowiedź.
Dlaczego film z „amatorskim” budżetem, potrafi pokonać własny sequel? W tym tekście rozwiązuję problem filmów „28 dni później” i „28 tygodni później” Który lepszy? To oczywiste! UWAGA! Tekst najeżony spojlerami!
„Fear The Walking Dead” jest tworem odmiennym od swojego pierwowzoru i należy to bez wątpienia do plusów tejże produkcji. Pytanie czy to jedyny plus jaki można znaleźć?
W świecie, gdzie każdy jest potencjalnym zombie (nie musi nawet być ugryziony) grupka przypadkowych ludzi dowiaduje się, że jest nadzieja. Muszą tylko przebić się przez całe Stany, opanowane przez zombiaków, do ostatniego działającego laboratorium wirusowego. Czy warto im potowarzyszyć z poziomu wygodnego fotela?
Oto pełen czarnego humoru horror klasy B, historia o śmierci, miłości, zombie, impotencji, cudnej urody piersiach Anny Falchi oraz chemicznej kastracji … niekoniecznie w tej kolejności. Oto „Dellamorte Dellamore”, lub jak wymyślił jakiś cieć „O miłości i śmierci”.